Pierwsze kłody pod nogi
Mogę powiedzieć z przekonaniem graniczącym z pewnością, że jestem jedynym, który powie: zimo, trochę za szybko odeszłaś ;)
Mroźna pogoda była bardziej sprzyjająca. Przynajmniej dla naszej budowy. Chłopcy murowali, betoniarka zdążyła zalać słupy i nadproża, które w końcu wyschły.
Nie byłbym sobą, gdybym nie miał swojego wkładu w budowę. Nie mogłem się powstrzymać i postawiłem kilkanaście stempli w salonie. W weekend pobawiłem się też zbrojeniem. I kiedy człowiek tak aktywnie, z chęcią i zapałem, relaksował się na swojej budowie, padła pierwsza kłoda.
Środa. Zamówiona betoniara. 16 kubików betonów na strop i schody. 4000 zł. Od kilku dni temperatura powyżej zera. Topi się śnieg. Droga na działkę nieutwardzona. Osobówka wjeżdża bez problemu. Wjechałem ja, wjechał kierownik budowy. Betoniarka nawet nie próbuje. Nie chce ugrzeznąć w błocie. To, że trzeba będzie poczekać na lepszą pogodę to pikuś. Problem pojawia sie po telefonie przedstawiciela betoniarni, że trzeba zapłacić za beton, bo według niego usługa została wykonana.
Wykonana? Panie, stropu nie ma, schodów nie ma, a ja mam płacić 4000? Betoniara była u nas już 5 razy, zna warunki. Rozmowy z przedstawicielem trwały od tygodnia, a dzień wcześniej przeprowadzonych kilkanaście rozmów telefonicznych i nikt nie pomyślał, że deszcz zacznie tak mocno padać, że nasza nieutwardzona droga będzie niemożliwa do pokonania dla betoniarki. Sprawa w toku. Może znajdzie się ktoś chętny na beton. Zasatnawiamy się, jak to z prawnego punktu widzenia wygląda. A póki co, nie zostało nam nic innego, jak przykryć przygotowane deski, które jeszcze poczekają na wylanie stropu.
Ech, a gdyby zima tak jeszcze trwała kilka dni.....dobrze, że człowiek ma długie nogi, to kłodę jakoś przeskoczy.
Pozdrawiam, a szczególnie tych, którzy też przez coś muszą przeskakiwać.